26.12.2009

Mamona.....



.....Pieniądze szczęścia nie dają ....kto  z nas nie zna tego przysłowia :) ale czy naprawdę wierzymy w to, co tak skrzętnie za kimś powtarzamy.
Ile prawdy jest w przysłowiach ?
Są ludzie którzy bez względu na stan majątkowy i tak będą nieszczęsliwi, chyba właśnie takim człowiekiem była osoba która to powiedziała, ten ktoś był pewnie majętny, ale z pewnoscią nie chciałby się zamienić miejscami  z kimś kto tych pieniędzy nie miał.


Wszyscy doskonale wiedzą że pieniądz żądzi światem, w dosłownym słowa tego znaczeniu, nie masz talentu? nieszkodzi, talent możesz sobie kupić, bo pieniądz ci to załatwi, jesteś idiotą? no to co, masz pieniądze, możesz zapłacić za dobry pomysł i już jesteś wielki, odnosisz sukces, nawet  twoje zdanie jest więcej warte. Masz talent nie masz pieniędzy, nie masz możliwosci rozwinięcia skrzydeł bo sukces też nie jest za darmo. Nawet jeśli cierpi Twoja psychika, to kupisz sobie odrobinę szczęścia aby zapomnieć o wielu nieprzyjemnościach które cie gnębią, podróże, nowy samochód, dom, czasami nawet zdrowie, zapłacisz za zabiegi na które normalnie trzeba byłoby czekać miesiącami a może i latami.Tyle kłopotów i problemów można rozwiazać za pomocą pieniędzy


Ile jest kobiet na świecie, które czują się nic nie warte, bo są tylko matkami, żonami, kochankami, sprzątaczkami, kucharkami i studiują do tego żeby podnieść swoją wartość mając nadzieję że ktoś to finansowo doceni i do tego siedzą przy boku marnotrawnego męża bo on zarabia więcej.Skoro płaci się bezrobotnym za nic nierobienie, to czemu nie można płacić kobiecie za wychowywanie dzieci, mało tego,nie pracując = pracując za darmo,  poświęca całą siebie dla przyszłych obywateli kraju, to po latach takiej pracy nie należy jej się nawet przyzwoita emerytura.
Mając pieniądze od razu wiedziałaby że ma więcej możliwości, czułaby się mocniejsza, pewniejsza siebie.
Pieniądz zmienia człowieka
zmienia, bo daje poczucie władzy, siły, nawet rzeczy niemozliwe zmieniają swój format i klęski mniej bolą, pieniądz może "zabić" zniszczyć, ale posiadanie ich pomoże się znowu podnieść.

 

I chyba większym nieszczęsciem jest ciągła pogoń za nimi niż samo ich posiadanie i dlaczego one na ogół lądują w rękach tych co ich mieć nie powinni.
Pieniądz nie powinnien żądzić człowiekiem ale powinien być srodkiem pomocy w życiu, powinien gwarantować nam bezpieczenstwo naszej egzystencji. 
Niech NOWY ROK będzie szczęśliwszy dla tych którzy ich naprawdę potrzebują, niech dostaną się do rąk tych których odmienią one życie, do wszystkich ambitnych o pięknych i delikatnych wnętrzach, którzy dzielnie walczą o swój byt.
***LEPSZEGO NOWEGO ROKU DLA WSZYSTKICH ***
*******

13.12.2009

Duch herbaty......



Kiedyś jak powstawały nieśmiało pierwsze herbaciarnie, tak bardzo lubiłam do nich chodzić ( nadal lubię ), ten delikatny styl, atmosfera którą tworzyła herbata luzem, łącznie z wszystkimi akcesoriami niezbędnymi do parzenia herbaty, budziły we mnie uczucie jakieś dziwnej niepowtarzalności, był to jakiś rodzaj piękna, czymś co jest pokarmem dla mojej duszy, tak bardzo ulotne jak tchnienie które nie może nas nasycić.
Chodziłam żeby podziwiać, bo cena 10dkg zwalała wtedy z nóg ;) , nadal nie są zbyt tanie ale oglónie relacje cenowe jakoś się zatarły


I w porywach tego zachwytu, kupiłam sobie imbryk chinski, mały w ilości na 4 filiżanki, miał być on tylko dla mnie, miał być nostalgią w której mogłabym zatopić swoje dole i niedole, chciałam stworzyć sobie odrobinę czasu, malutką chwilkę, gdzie mogłam poukładać swoje myśli.
Kształt jego i napisy po chinsku budziły we mnie jakiś dziwny wewnetrzny spokój, tak jakby był ukryty w nim "chinski duch" herbaty który chce mnie  
" uleczyć "
(cały czas intrygują mnie te chinskie napisy i zastanawiam się nad ich znaczeniem)
I właściwie szszęście osiągnełoby zenitu ;) gdyby  nie to ALE.
Nie kupiłam do niego podgrzewacza który mógłby uwolnić tego "ducha" ;)


I nie wiem dlaczego, czy dlatego że nie było do tego kompletu, czy dlatego że cały komplet był za drogi.
przez parę lat szukałam  czegoś odpowiedniego, czegoś co pozwoliłby zespolić te dwie części i zawsze było coś nie tak, to co widziałam było na ogół zbyt nowoczesne.


Aż którejś pięknej niedzieli, na giełdzie staroci zobaczłam TO
Nie wiem czy jest to stare, czy tylko na staro zrobione, napewno żeliwne, a jak się po kupiemiu i bliższemu przyjrzeniu okazało, nawet zdekompletowane, bo część w której jest świeczka, to zwykła puszka po paście do butów albo po jakimś pasztecie hahahah z lekka przyczerniona


Teraz po latach już nieodczuwam takiej magii picia herbaty, jakoś mi to spowszedniało
 nie potrzebuję też herbacianego "ducha uzdrwoiciela" :) a cały komplet stoi schowany gdzieś w szafce z nadzieją że mi się znowu o nim przpomni :) lecz imbryk jest nadal tylko mój bo nie mam córki która "podkradałaby" mi moje rzeczy hahaha
i chyba zrobię sobie ponownie tę przyjemność na świeta, położę się na kanapie i będę patrzeć jak " wychodzi z niego duch" :)



dziekuję wszystkim osobom które namawiają mnie do dalszego prowadzenia bloga,
mam nadzieję że jednak w nowym roku, coś od czasu do czasu uda mi się na nim naskrobać :)







1.12.2009

Chłopak z gitarą.....

Deszcz, brak słońca, czarne chmury, które ciągle siedzą na niebie i jakby tego było za mało, wkradło się to
COŚ
nikomu niepotrzbne, niepożądane, wypalające całe nasze wnętrze.
BEZSILNOŚĆ
Uczucie być może znane  każdemu, ale czy każdy czuje i odbiera je tak samo, jak reagują kobiety? jak mężczyzni? jak radzić sobie z takim uczuciem i co zrobić żeby odeszło.


Uczucie które u mnie wzbudza wściekłość, złość, ból i zwątpienie na przemian.
potem następuje eksplozja.
Wściekłość i złość na cały świat, ( rozsadzające wnętrze ) ból i gorycz ściskające gardło niepozwalające wypowiedzieć słowa i "zwątpienie" spływające po twarzy.
A potem, potem jest pustka, brak myśli, wyjałowienie, cisza.


Wydawałoby się że że już jest dobrze, że minęło, że nie ma siły na żadne emocje i wtedy przychodzi
  " ON "
 " chłopak z gitarą "


Zaczyna grać, gra bo musi ćwiczyć, ćwiczy dzwieki, chwyty, utworu który znalazł w necie
nieświadomy niczego,
nieświadomy że dzwięki które wydobywa ze strun, trafiają do mojej głowy, uderzając w każdą szarą komórke, każdy nerw, który tworzy obraz, myśli.
Nieświadomy że w muzyce tej są dokładnie zapisane uczucia, które tak niedawno we mnie eksplodowały.



 ( utwory należy sluchać jeden po drugim bo stanowią całość )

ale nie ma już łez, jest spokój, myśli które mówią do mnie, że to tylko stan, który minie, że to tylko czas który wystawia nas na próbę, że to normalne, że to właśnie jest Życie.

21.11.2009

Serweta



Skonczyłam serwetę na ławę, serweta jest przeznaczona dla mamy,  chciała żebym  jej zrobiła, dostalam od niej kordonek a pomysłem musiałam wykazać się już sama, poszperałam trochę w swoich serwetkowych zbiorach i doszłam do wniosku że taki wzór nie będzie najgorszy, serweta jest robiona z pojedynczych elementów a następnie łączona


 Mojej mamie  trudno dogodzić :) ja też taka jestem, no po kimś trzeba odziedziczać również te złe strony ;) tylko ja chyba nie aż tak oscentacyjnie pokazuje swoje niezadowolenie hahaha


A właściwie to wszystko jedno czy jej się spodoba czy nie, jak jej się niespodoba a będzie chciała żeby zrobić jej jeszcze raz, to i tak  zrobię bo lubię i basta :)


A może wyjątkowo nic nie powie hahaha

13.11.2009

Zmoro ty moja....


Oj tak,tak moją zmorą jest czyszczenie srebra.Ja "wychowałam" się na  łyżeczkach aluminiowych, moja mama ma je do tej pory ;-), ale ona właściwe już jest w takim wieku że żadnych rzeczy się nie wyrzuca, zresztą chyba nigdy tego nie robiła, ale i czasy były inne.Zresztą i te aluminiowe jak i te srebrne trzeba czyścić, chyba z wyjątkiem tych ze stali nierdzewnej.


Aluminiowe były obrzydliwe zarówno w dotyku jak i w wyglądzie. Sztućce ze stali nierdzewnej, co prawda już o wiele estetyczniejsze i wygodniejsze w użyciu, ale mające jeden mankament że po latach widać mocno ślady zużycia w postaci zarysowań i zadrapań. Srebrne  też je mają, ale zdecydowanie łatwiej je usunąć poprzez polerowanie i czyszczenie ale i te mają swój słaby punkt, reagują niestety ze związkami chemicznymi które znajdują się żywności oraz w powietrzu.


Łyżeczkami srebrnymi nie powinno się jeść gotowanych jajek, jajka zawierają siarkę na którą reaguje srebro, po jajku sadzonym i po zupie pomidorowej reakcja jest natychmiastowa, widać wtedy  zaczernione z odcieniem niebieskiego, koncówki widelców.Srebrnych sztućcy nie powinno się również myć w zmywarce, ponieważ z czasem, osadza się na nich brzydki żółtawy nalot. Zastawy srebrne kóre gdzieś stoją  pochowane i nie zbyt często używane, dobrze jest zawinąć w folię aluminiową aby uniknąć procesu SULFORYZACJI ( a nie oksydacji jak jest często  mówione )
  • oksydacja srebra - tak potocznie nazywa się proces czernienia srebra. Niestety, błędnie, ponieważ czernienie srebra nie dotyczy utleniania (srebro nie reaguje z tlenem, lecz zawartym w powietrzu tlenkiem siarki)

Sposobów czyszczenia pewnie każdy ma wiele, ja najczęściej czyszczę je najtanszą pastą do zębów, chyba że jest to jakas patera mocno zdobiona, wtedy trzeba przygotowac roztwór, pasta niestety nie dotrze w każde miejsce i chociaż czyszczenie jest dla mnie koszmarem
 zawsze będę podziwiać pięknie zdobione srebro.

5.11.2009

Vino, Wino, Vin, Wein.....




W stanie stałym winogron, w suchym rodzynki, (uwielbiam ) w ciekłym alkohol.Słodkie, półslodkie, wytrawne, półwytrawne


Nie jestem znawcą win
i gdyby mi przyszło urządzic jakieś większe eleganckie przyjęcie, trudno byłoby mi dobrać odpowiednie wino do właściwej potrawy ale z pewnością zasięgnęłabym informacji na ten temat.Smakowo bazuję na pograniczu win wytrawnych i półwytrawnych, ale zauważyłam że wina wytrawne też są  różne, niektóre są tak gorzkie że w ogóle nie jestem w stanie go przełknąć.


 Pijąc alkohol dobrze jest coś zagryzać, do wina najbardziej smakują wszelkiego rodzaju żółte sery i sery pleśniowe, pokrojone w kwadraty podane na ładnym talerzyku, żeby było oczywiście przyjemnie również dla oka, nie tylko dla żołądka ;-), tak robią przynajmniej francuzi a od kogo najlepiej się uczć, jak nie od tych co się na tym znaja ;-)


Bywając od czasu do czasu w niemieckich restauracjach, zabawne jest obserwowanie tzw   "znawców win " kręcących lampkami wina w jedną i drugą stronę, zaciągających się głęboko jego zapachem i " płuczących zęby" wyrażając w ten sposób wiedzę o winie.

 
Na przykład, bardzo spodobał mi się w Grecji widok tamtejszych mieszkanców pijących wino, tzn głównie mężczyzn ( bo kobiety w tym czasie gotują pewnie obiad ;-)).siedziących w godzinach południowych ukrutych przed słoncem i sączących w błogim spokoju wino ze szklanek. Taki obraz Grecji pozostał mi (oczywiscie nie tylko ) w pamięci i chyba wolę takie widoki niż " sączących" piwo, w ogródkach piwnych ;-)

2.11.2009

Wbrew sobie..... :-)


Postanowiłam sobie kiedyś że nie będę przyjmować wyróżnień, z różnych być może dziwacznych powodów, ale niestety, muszę to postanowienie złamać , ponieważ jestem ( wydaje mi się  ) zbyt często nagradzana, więc niech to wyróżnienie bądzie takim ogólnym symbolem od osób kóre mnie już wyróżniły  i tych które być może będą chciały wyróżnić, myslę że więcej jak jedno wyróżnienie nie będę w stanie znieść ;-) . DZIĘKUJĘ  Zielonemu KuferkowiBasiReni, KonKata
być może jeszcze ktoś mnie nagrodził a go pominełam to przepraszam, dziekuję dziewczny.
I teraz wypadałoby wyróżnic kolejne osoby, niestety nie potrafię, jest tyle wspaniałych blogów, nprawdę nie wiem komu, więc to wyróżnienie składam na każde " blogowe ręce " które do mnie zaglądają.


 A teraz troszkę robótkowo, bo już dawno nic u mnie nie było, co wcale nie znaczy że nic nie produkuję,
produkuję i owszem tyle tylko że idzie  to tempem ślimaczym, obecnie robię obrus na ławę i mam nadzieję że go w tym tygodniu skończę.
A to już są czapki które w zeszłm roku zrobiłam na drutach dla mojej młodzieży



Co prawda żaden to wyczyn " druciany " i piękne też nie bardzo są, ale to moje pierwsze czapki które zrobilam bez wzoru, że tak powiem " na głowę " tzn. robiłam, mierzyłam , prułam i znowu robiłam.


Młodzież płci męskiej więc i niewybredna ;-) przyjeli mój produkt  z zadowoleniem taki jaki jest, tzn złożyli tylko reklamacje bo im w uszy wiało, ale i na to znalazło się rozwiązanie.
od lewej strony przyszyłam kawłek opaski z polara i było po sprawie.Gdyby były to dziewczyny to pewnie taki numer by nie przeszedł ;-)

25.10.2009

Czas......

Często mówimy ..." czas leczy rany" .... bądz ..." czas pokaże " ...lub też czasami , " czas działa na naszą niekorzyść " 
albo że " szczęsliwi czasu nie liczą "
Innym znów razem," strasznie nam się ciągnie ", lub " biegnie za szybko "
Jaki jest ten CZAS ?


Bezwzględny ?


Sprawiedliwy ?


Bezllitosny ?


Bogaty ? ( czas to pieniądz )


Ja wiem jedno, że czasami  mam dni kiedy chce żeby go w ogóle nie było, a czasami jak się patrzę do lustra to chcę żeby się cofnął  ;-)

A dzisiaj jest dla nas " łaskawy " pozwala nam pospać 1 godzine dłużej
niezapomnijcie poprzestawiać zegarków ;-)



17.10.2009

Światło i cień


Jesiennego zimna nie lubię, nie lubię też deszczów i wiatrów przy których ma się wrażenie że jest zimniej niż wskazuje termometr, ale kolory jakie daje jesień, od razu wprwadzają w stan nostalgi i melancholi i kolor światla już nie tak ostry i jasny, lecz lekko żółtawy, "pieści"  oko i duszę. Światło to " zaprosiło" mnie do zabawy z aparatem fotograficznym i ksiażką i oto co pozostało po zabawie :-)


 "Pan zsyła na człowieka zmartwienia odpowiednie dla jego wieku" .......   
  ( Paulo Coelho )


 "Młodym ludziom zdaje sie, że pieniądze są najważniejszą rzecząw życiu.
Gdy się zestarzeją są już tego pewni".........
( Oscar Wilde )


 "Życie byłoby nieskończenie szczęsliwe,
gdybyśmy mogli rozpocząc je w wieku lat osiemdziesięciu  i stopniowo zbliżać się do osiemnastu"...........
( Mark Twain )


"Kiedy człowiek jest zakochany, ukazuje sie światu takim, jakim powinien być zawsze."..
( Simone de Beauvior )


 " Wina leży zawsze pośrodku, tylko nie wiadomo po czyjej stronie leży środek"......


 "Głos sumienia byłby lepszym doradcą,
 gdyby mu tak często nie podpowiadali co ma mówić."........
(Jean Anouilh)





7.10.2009

Kawa czy herbata


Zapach kawy coś w sobie ma, pobudza we mnie zmysł swobody, słonecznego lata,  eleganckich kawiarenek i trochę kokieterii, nie mogłabym pić kawy do śniadania, piję ją po.., na kawę muszę mieć czas, zapach który roznosi się po domu mógłby trwać wiecznie ;-) Kultura picia kawy jest  różna w zależności od kraju, w niektórych miejscach w Afryce zaparzają ją w specjalnych naczyniach bezposrednio nad ogniem, we Włoszech "normalna" kawa to  espresso, bardzo mocna  w ilości "na jeden ząb", Niemcy piją  filtrowaną z automatu i lubią ją przetrzymywać w termosach ( o zgrozo ;-) ) a ja lubię ją po prostu zalewaną tzw. kawa po turecku czyli po polsku.
Miętowa, cynamonowa,pomarańczowa, bezkofeinowa, z mlekiem, piłam...
ale takiej jeszcze nie piłam
Kawa KOPI  LUWAK. Kawa która podobnie jak owoce arganowe, przechodzi najpierw proces trawienia w zwierzęcym żołądku zanim dostanie się na nasz stół, już sama myśl o procesie trawiennym i wydalaniu, może u niektórych budzić obrzydzenie a co dopiero jej konsumpcja :-( ale z drugiej strony jest ciekawość :-) jak smakuje??? Na ile nasza wiedza i swiadomość lub nieświadomość pozwala nami kierować, świadomość to obrzydzenie a nie świadomość?........chyba czasami szczęściem ;-)
Czy może lepiej pozostać  przy chinskiej herbacie nie "zdając" sobie sprawy że przecież też trafia na nasz rynek zanieczyszszona :-)
Kopi Luwak ziarna kawy zjadane są przez szczególny gatunek kotów występujących w Indonezji, proces tej produkcji jest sporny, ponieważ wykryto że niektórzy mieszkancy Indonezji trzymają koty w niewoli i zmuszają je do jedzenia kawy , (oczywiście w celach zarobkowych), to najdroższa kawa świata i kilogram jej kosztuje ok.1000 euro
nazwa kawy to polaczenie nazwy kot z gatunkiem kawy, kota mozna zobaczyc ponizej

12.09.2009

Koronka klockowa...czyli jak zaplątać sobie czas....część 2

Sytuacja zaczyna robić się "poważna" ;-) bo mam już wszystkie potrzebne materiały aby rozpocząć pracę nad koronką do wachlarza, wałek uszyty, klocki, nici, szpileczki, wszystko kupione, jest tylko jedno małe ALE a mianowicie, zupełnie nie wiem jak się mam do tego zabrać :-),  co prawda kurs zrobiony, ale że się od razu do roboty koronkowej po kursie nie wziełam, to i co nieco z głowy uciekło, poza tym potrzebny jest mi jeszcze wzór do wachlarza, schemat wachlarza sama wyciełam, no ale nie mam wzoru. Wprawdzie teraz wszystko w necie można znaleść, ale to nie jest to co mnie interesuje bo ja chcialabym już na głębokie wody a nie dla poczatkujacych ;-) i chyba za pomocą literatury fachowej którą posiadam będę musiła sama coś naszkicować, niby proste, ale właściwie to niebardzo.



Wałek który uszyłam wypchany jest sianem, ponieważ musi on być twardy i musi dobrze trzymać szpilki które będą w niego wbijane, a na wałku jest pierwsza moja kursowa serwetka, w połowie wykonana przez nauczycielke :-) bo na takim kursie to jest 8 godz. klockowania a 14 godz. plotkowania ( jak przystało na porządną babę ;-) )


 Klocki wykonane z drzewa gruszki, mam nadzieję że ciężar ich będzie odpowiedni do jedwabnych nici które zastosuję, bo nitka nie może być luzna podczas pracy.



A to już wachlarze, które przjechały do mnie z Hiszpanii, zakupiłam je przez internet, bardzo się bałam tego zakupu bo miałam wątpliwości co do jakości ich wykonania. Z dwóch ostatnich jestem zadowolona, natomiast z pierwszego, mniej jak średnio, ale myśle się że jak uda mi sie zrobić do niego ładną koronkę to nie bedzie tak zle.


I takie koronki mi się marzą żeby zrobić, mam nadzieję że drogą prób i blędów, dobrnę do celu.
Chyba to wszystko łatwiej sobie wobrażalam, bo jak zaczynam się w to wglębiać to widzę że jeszcze tylu rzeczy nie wiem, trudno będę się męczyć, wściekać ale rezygnować nie będę :-)

1.09.2009

Koronka klockowa... czyli jak zaplątać sobie czas....część 1

No właśnie, to tak jakbym tego czasu miała w nadmiarze i nie wiedziała co z nim zrobić, czasami  te 12 godz. to mało i przydałoby sie jeszcze troszke, nie do pracy oczwyiście, ale dla przyjemności , właściwie to sama nie wiem dlaczego ciągle wynajduję sobie jakieś zajęcia, bo np. takie wachlarze przecież właściwie można sobie kupić gotowe a ja wymyśliłam sobie że...... bo........ znowu zachłysnełam sie pięknem, pięknem wachlarzy które widziałm podczas podróży, w Wenecji, a ściślej mówiąc na wyspie Burano.

 W Burano były same piękne rzeczy, Burano to  malusieńka wysepka składająca się z setek  sklepików przylegających do siebie gdzie można kupic serwety, serweteczki, obrusy, obrusiki i całą masę przeróżnych "piękności"  wykonanych ludzką  ręką ( i nie tylko niestety  ) ale nie o tym wlaściwie chcę pisać, więc jak zobaczyłam kolekcję  tych XVIII- to  wiecznych wachlarzy,  zaraz stanął mi obraz przed oczami,  pięknych dam, mdlecjacych na zawołanie i tak pomyslalam sobie ...."damą być ach damą być"..... jak spiewała nasza M. Rodowicz, a jak  przeczytałam ze są one wykonane ręcznie, to następna myśl byla, że ja też muszę takie sobie "wyklockować"  no może nie zupełnie tak samo, bo chyba bym się zapłatala w tych nitkach na dobre a i może życia by mi nie starczyło żeby taki wachlarz ukończyć.


 Tak więc zakasałam rękawy i tego lata w czerwcu zrobiłam kurs koronki klockowej w Bobowej k/Nowego Sącza. To ja na kursie koronki, strasznie jestem tu skupiona bo właśnie poplątały mi się niteczki.


Idąc śladami swoich fanaberii, wyszukałam sobie nowe hobby, lub jak to zawsze mówiła moja mama...."nie miała baba kłopotu kupiła se prosię"... Tak więc moim "prosiem" przez najbliższą zimę będą klocki


  Muszę jeszcze uszyć wałek, właśnie z tego materiału  (dostałam od siostry ) niestety fot. nie oddaje oryginalnego koloru tkaniny, tutaj pokazany jest szary a wpada wlasciwie odcień lekkiej zieleni, no i zakup klocków  odpowiedniej grubości, nici do koronki klockowej,  zakup odbędzie się drogą interneową bo niestety to czego potrzebuję,  nieosiągalne jest w sklepie, a przyznam sie ze przez internet nie cierpię kupować, bo najczęściej okazuje się, że to nie jest to czego oczekuję.
dla osób ktore nie znają tej techniki podgląd niżej.