23.10.2013

Profit czy zlodziejstwo...


.....czyli opiekunka za granica...
.
Nie jest nam obce że polki wyjedżają do opieki osób starszych za granicę, nie chcę powiedzieć że praca ta należy do łatwych lub też zawsze przyjemnych.Obojętnie za czyim pośrednictwem pracę tę się dostaje, ryzyko zawsze jest po dwóch stronach, zleceniodawca nigdy nie wie kto przyjedzie a potencjalny pracownik nie wie gdzie trafi.Nie chcę się też zagłebiać i mówić o predyspozycjach do takiej pracy, tylko o polskiej mentalności lub też raczej kulturze osobistej. Są ludzie którzy nigdy się niczym nie nasycą i wykorzstają każdą sytuacje, dla zaspokojenia swojej zachłanności


B. wyjechała jako opiekunka do osoby starszej, bez znajomości jezyka i słownikim w torbie.Miała dobrze, sympatyczni ludzie, ona sama wykazwywała się dużą chęcią pomocy, miała również zawsze dobrą opinię i na ogół za to dostawała wyrazy szacunku w postaci drobnych prezentów, ale nie wszyscy byli tacy wspaniałomyślni, choć na ogól zawsze mili i przychylni.Najlepiej było wtedy kiedy mieszkała tylko sama z podopieczną, rodzina nie mieszała się do sposobu wykonywania jej pracy a ona sama miała swobodę w "doglądaniu domostwa" i decydowaniu o tym co starszej osobie lub tez rodzinie jest potrzebne. Nie omieszkiwała również od czasu do czasu się przyznać że wzięła sobie to czy tamto ( bez pytania ) bo jak zawsze twierdziła ....babka/dziadek i tak już tego nie potrzebuje, ....Kiedy się jej pytałam po co jej stare szmaty, przecież teraz kiedy dobrze zarabia stac ją na kupno nowego, odpowiadała że to nie dla niej a kiedy się pytałam czy nie lepiej się po prostu zapytać o pozwolenie że napewno się zgodzą bo i tak z pewnosią wszystko wyrzucą po śmierci rodzica... odpowiadała .. a tam będę sie pytać oni i tak  nie wiedzą co ma w domu...


 Jezdziła jakiś czas na czarno, ale ja po pewnym zdarzeniu, przestałam miec ochotę w załatwianiu jej pracy, zatrudniła się legalnie w firmie pośredniczącej takie usługi. Sytuacja finansowa bardzo  jej się poprawiła ale jednocześnie wzrósł jej apetyt i zaczęła zmieniać firmy bo twierdziła że za mało płacą, aż ostatnio podczas rozmowy po raz kolejny usłyszałam że chętnie zmieniłaby firmę gdyby nie to że w obecnym miejscu  ma
 profity z pracy ,kiedy zapytałam się co to za profity, odpowiedziała ..

B- dostaję co tydzień pieniądze na zycie a ponieważ nie rozliczają się ze mną. resztę zostawiam sobie
ja- tzn. że kradniesz
B- jak to kradnę? przecież nie pytaja się o resztę..
ja- to że nie pytają sie o resztę nie upoważnia cię do tego żeby sobie te pieniądze przywłaszczać, 
     to nie jest profit to jest kradzież 
B- to nie jst kradzież to jest profit 
ja- to jest kradzież a nie profit, ty te pieniadze po prostu kradnież, bo je sobie przwłaszczasz 
     bez pozwolenia, twoim obowiązkiem jest powiedzieć że została ci reszta, profitem byłoby  to
     wtedy gdyby rodzina tę resztę dała ci do ręki mowiąc że możesz sobie je zatrzymać
B- ty to sobie mozesz tłumaczyc jak chcesz, ja sobie to tłumaczę tak i dla mnie to jest profit

być może źle pojmuję pojęcie profitu, ale wiem że takie zachowania mnie brzydzą i gardzę takimi ludzmi, znam ludzi z róznymi charakterami ale wolę chyba jednak przysłowiowego" dziada, ale z honorem "