Chciałam napisać o wierze nie tej do Boga ale tej co każdy z nas posiada w mniejszam lub wiekszym stopniu, wierze, która ułatwia a czasami utrudnia zycie, być może o wierze która czasami równa jest z naiwnościa, wierze która w zależności od sytuacji decyduje o naszej ekzystencji.
Chwilami współczuje ludziom którzy w życiu kierują się żelaznymi zasadami, nieugięci, święcie przekonani o swoich racjach, niedopuszczajacych do myśli ze może być inaczej, dla tych co życie jest albo czarne albo białe, brak zrozumienia dla odmienności postępowania, być może wydaje im się że wiara w zasady uchroni ich przed czymś niechcianym, a tu nagle życie płata figla i nieugięta zasada zostaje złamana, co wtedy? czy następuje pokora? czy policzek który zostaje wymierzony przez zycie będzie nauczką? czy będzie wstydem do którego nie są w stanie się przyznać
Więc dokąd prowadzi taka droga wiary? do bezpieczeństwa, czy do braku ponoszenia odpowiedzialności w konsekwencjach? Wiec po co w ogóle wiara czlowiekowi skoro tak często zostajemy rozczarowywani, wierzymy w żone, w męża że nie zdradza, w dzieci które nas z latami rozczarowują, czy być może dzieci tu nie wchodzą w rachubę, bo kto jak kto ale nasze dziecko nie jest skłonne do rzeczy podłych, czy nie lepiej od razu przyjąc zasadę życia w nadzieji, bo przecież pomiedzy wiarą a nadzieją jest zasadnicza różnica.Czy kierując się tylko nadzieją życie nie byłoby zdecydowanie znośniejsze, łagodniejsze?
Jakiś odcinek mojego życia pozbawił mnie chyba kompletnie wiary a może sama świadomie się jej pozbyłam dla swojej ochrony, kierując sie tylko nadzieją łatwiej znosić porażki, bo jeśli coś się nie udało no to trudno, życie toczy sie dalej, los, przeznaczenie, pech, i chyba taka droga mi odpowiada.Więc gdzie i kiedy wiara jest potrzebna zrozumiałam kiedy mojej koleżance zmarła córka chora na białaczke, nie wiem jak się czuje matka utraconego dziecka, ale wtedy poczułam że nie nadzieja, ale właśnie wiara w to, że tam gdzie teraz jest z pewnościa nie cierpi, przyniosło ulge, bo kto z nas wie co jest po drugiej stonie drzwi zycia
cdn....
Więc dokąd prowadzi taka droga wiary? do bezpieczeństwa, czy do braku ponoszenia odpowiedzialności w konsekwencjach? Wiec po co w ogóle wiara czlowiekowi skoro tak często zostajemy rozczarowywani, wierzymy w żone, w męża że nie zdradza, w dzieci które nas z latami rozczarowują, czy być może dzieci tu nie wchodzą w rachubę, bo kto jak kto ale nasze dziecko nie jest skłonne do rzeczy podłych, czy nie lepiej od razu przyjąc zasadę życia w nadzieji, bo przecież pomiedzy wiarą a nadzieją jest zasadnicza różnica.Czy kierując się tylko nadzieją życie nie byłoby zdecydowanie znośniejsze, łagodniejsze?
Jakiś odcinek mojego życia pozbawił mnie chyba kompletnie wiary a może sama świadomie się jej pozbyłam dla swojej ochrony, kierując sie tylko nadzieją łatwiej znosić porażki, bo jeśli coś się nie udało no to trudno, życie toczy sie dalej, los, przeznaczenie, pech, i chyba taka droga mi odpowiada.Więc gdzie i kiedy wiara jest potrzebna zrozumiałam kiedy mojej koleżance zmarła córka chora na białaczke, nie wiem jak się czuje matka utraconego dziecka, ale wtedy poczułam że nie nadzieja, ale właśnie wiara w to, że tam gdzie teraz jest z pewnościa nie cierpi, przyniosło ulge, bo kto z nas wie co jest po drugiej stonie drzwi zycia
cdn....
los, przeznaczenie, pech jak kolwiek nazwać, w coś trzeba wierzyć bo życie bez celu trudne jest
OdpowiedzUsuńczasami los nas nie rozpieszcza i trudami tylko nas obdarza ale zostaje nadzieja ,czasami trudna,że bedzie lepiej
one about to open lock
OdpowiedzUsuńalong with the stresses of life
Best regards
Witaj , wiara i nadzieja są potrzebne by żyć.A że i jedno i drugie bywa czasem złudzeniem? No cóż, większość z nas nie jeden raz łykała łzy gdy nadzieje zawiodły, a nasza wiara nie była dość silna by zaryzykować.To co piszę nie ma oczywiście nic wspólnego z wiarą w sensie religii.Gdybyśmy nigdy w nic nie wierzyli nie moglibyśmy łączyć się w pary, bo przecież taki związek jest oparty na wierze w dobre intencje i prawdomówność tej wybranej przez nas osoby.Myślę,że nadzieja i wiara wzajemnie się uzupełniają i przeplatają.Nie podejmowalibyśmy żadnych działań nie wierząc,że to się uda. Podobno nadzieja umiera ostatnia - nie wiem, nie sprawdzałam, być może,że tak.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Madrze napisalas, chyba niewiele tu mozna dodac, ze wszystkim sie zgadzam.
OdpowiedzUsuńNo pewnie, ze powinno sie wierzyc innym (nie mylic z naiwnoscia i latwowiernoscia) i ufac i miec nadzieje itd itp... ale jak sie ktos sparzyl, to nie jest latwo.
Ale bez wiary trudno o optymizm, a bez niego ciezko sie zyje, wiec chyba jednak warto te wiare i nadzieje miec w sobie...
Pozdrawiam serdecznie :)
Jak się czuje matka która straciła dziecko to akurat wiem... nigdy nie pogodzi się z tą sytuacją. Piszesz o chorobie zakończonej tragicznie, gdzie może rodzic starał się do tego jakoś przygotować, ale śmierć nagła, niespodziewana i potem tyle pytań na które nigdy nie będzie odpowiedzi. Pocieszanie, że tam gdzie jest, jest lepiej... hmm, w pewnym stopniu może i zdaje egzamin, ale rodzi się kolejne: dlaczego? I tych dlaczego są tysiące a żyć trzeba dalej. Może nadzieja, że któregoś dnia się spotkają, ale tutaj wchodzi w grę religia też nie potrafiąca dać udokumentowanych odpowiedzi. Trzeba wierzyć, ale jak gdy ktoś nie bardzo potrafi. Tylko siła przetrwania i wiara w to, że pozostałym kochanym osobom nic złego się nie stanie, pomaga przetrwać i iść do przodu.
OdpowiedzUsuńCzesto slyszalam, ze nie ma nic gorszego jak stracic wlasne dziecko. Nie wiem co czuje matka w takiej chwily i nie wiem czy jestem w stanie to sobie wyobrazic... Wiem, ze z nadzieja zawsze lzej co nie znaczy ze zawsze ja mam... M
OdpowiedzUsuńCzłowiekowi potrzebna jest wiara w to, co go trzyma przy życiu.
OdpowiedzUsuńBez wiary brakuje mi drogowskazów.
Uściski!
p.s. a zdjęcia jak zwykle urokliwe!
Cudowna klamka, jakby zapadła...
OdpowiedzUsuńCałe życie albo odkąd pamiętam wierzę w siebie, w najbliższych, w ludzi. A nadzieja, jak ktoś powiedział, jest matką głupich i coś w tym jest bo często zawodzi, ale mimo to często jej poszukujemy, by nadać życiu sens.
Nie wiem co czuje matka po utracie dziecka, wiem tylko co czuje matka stojąca latami przed taką możliwością. W zasadzie na nic zdaje się i żadna wiara, i nadzieja, ale jakże łatwiej znosić ciężkie chwile, gdy bierność staje się okrutnym cierpieniem dla tego kto fizycznie nie cierpi. W takich chwilach bardzo chcemy sami siebie oszukać.
I ja mysle ze w cos trzeba wierzyc - cale zycie dazymy do jakichs celow - czy robilismy tak bez wiary ze je osiagniemy? Zdarzaja sie niepowodzenia lecz niektore sa odwracalne - bez wiary nie podejmowalibysmy dalszych prob. Nadzieja jest czyms mniejszym i tylko nadzieja - nie potrafilabym isc przez zycie tylko z nia, liczac ze moze sie zisci a jesli nie to co z tego? Zawod boli ale to jest wkalkulowane w ryzyko. Pewnie ile ludzi tyle roznych odczuc - dla kazdego wazniejsze co innego. Pozdrawiam swiatecznie - Serpentyna.
OdpowiedzUsuń"Żelazne zasady"... czasem bywają zbawieniem, a czasem przekleństwem.
OdpowiedzUsuńWażne, by umieć je wypośrodkować i podchodzić do nich z lekkim przymrużeniem oka...
Pozdrawiam :)
ja nie wyobrażam sobie życia bez wiary... zarówno w Boga, jak i w ludzi. Wierzę w miłość, jakkolwiek to nie zabrzmi, wierzę, że całe życie spędzę z jednym i tym samym człowiekiem, wierzę, że moja Przyjaciółka (jedyna zresztą)nigdy mnie nie przekreśli, wierzę, że zawsze będę miała oparcie w moich Rodzicach, wierzę, że uda mi się wychować dzieci na porządnych ludzi... mogę tak w nieskończoność i wiem, że to... naiwne jest ale łatwiej mi się z tym żyje...
OdpowiedzUsuńA co do śmierci dziecka... Ja straciłam dziecko w 15 t.c. (nie porównuję tego do straty dziecka, którym już mieliśmy okazję się "cieszyć", to są dwie zupełnie różne sytuacje) dla mnie to był koniec świata i jedyne co wtedy pozwoliło mi się podźwignąć to była wiara w Boga...i w to, że kiedyś spotkam tę moją Dziecinę...wierzę w to całą sobą...
też zadaję sobie takie pytania i odpowiedzi brak. czasami pozostają tylko gorzkie łzy, podnoszę się z kolan i upadam i tak całe życie. inni mają łatwiej , nawet ci, co w nic nie wierzą i innych traktują "z buta" :/
OdpowiedzUsuńWiara... czasami zastanawiam się w co wierzyć... w coś lub w kogoś z pewnością trzeba. Bo właśnie ona dodaje nam skrzydeł.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wspominasz ludzi z żelaznymi zasadami, znam takich, niewielu, ale znam. Źle się w ich towarzystwie czuję, nie potrafię z nimi swobodnie rozmawiać, bo czuję się skrępowana, bo nie chciałabym ich urazić. Oni takiego dylematu nie mają, nie są skrępowani i nie obchodzi ich czy kogoś nie obrażą lub sprawią komuś przykrość. Często są to ludzie bezwzględni. Boję się takich "żelaznych" ludzi. Zdecydowanie wolę trzpiotów i lekkoduchów, bo bardziej przypominają zwykłego człowieka.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie żyję nadzieją, że jutro się obudzę, że nic złego bliskim się nie stanie. O śmierci swojego dziecka nigdy nie myślałam, wydaje mi się, że bym tego nie przeżyła. Teraz gdy moje dziecko jest dorosłe, wiem, że czyha na niego więcej niebezpieczeństw i myśl o jego śmierci jest ponad moje wyobrażenie.
Wszystkiego dobrego Ci życzę. :)))
Przyroda się rządzi swoimi prawami, i się tego nie zmieni..chociaż może za 50 lat będą raczej cyborgi, a nie ludzie, a w magazynach pełno zamiennych narządów do wstawiania, a wiek życia wydłużą do 200 lat..tylko ile Planeta pomieści?
OdpowiedzUsuńwszystko się rodzi żeby umrzeć, i wypadki są codziennością..
A co to za ścieżka pod dach? :)
Różne porażki osobiste nauczyły mnie, że nie można ślepo wierzyć, ale ciągle jestem dobrej wiary :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawim
Kiedy nie ma wiary, nie ma życia, nie ma powodzenia, nie ma wewnętrznej radości.
OdpowiedzUsuńLudzie z zasadami - mogą być trudni, bo może się okazać, że to nie są ich zasady, a takie, które ktoś im narzucił. Ale ludzie z wartościami, ludzie, którzy mają uporządkowane wnętrze - takich bardzo cenię...
Wiarę się ma albo nie..Lubię ludzi z zasadami choć bywają uciążliwi..Ludzie rozczarowują poprzez swoje zachowania..ale wiara w to, że z natury są dobrzy zostaje..każdy chce by dostrzeżono w nim dobro..jak to wiele zmienia! ..a w gruncie daje nadzieję..i miłość..Są to tylko słowa..w życiu bywa różnie..Temat jest śliski..ale fajny! Serdeczności..A.
OdpowiedzUsuńKONkATA
OdpowiedzUsuńtak zycie bez celu jest trudne,bo czesto porzy tym siada psychika dopada nas rezygnacja i bezsens, tylko jesli zawiedzie nas wiara to tak bardzo boli co z koleji prowadzi wlasnie do rezygnacji
ANABELL
no wlasnie dobre intencje,co z reguly sie okazuje ze kazdy je ma ale na swoj sposob,tak jak mowisz wiara moze umrzec a nadzieje zawsze pozostanie :)
WILDROSE
zeby to tak wszystko wyposrodkowac tyle trzeba przezyc i doswiadczyc i przedewszystkim zrozumiec
GRAZYNA
przykro mi i wspolczuje ze doswiadczylas takiego smutku,zdecydowanie jestem za sila przetrwania jak za wiara ,ale nie wiem byc moze odbieram te dwa znaczenia zdecydowanie roznie
MAMSAN
chyba w tym wszystkim to najwiejej jest watpiliwosci
IW
drogowskazy ustawiam sobie sama co nie znaczy ze w je wierze :) :) dziekuje
IVA
zgadzam sie co do chwili ze nadzieje matka glupcow :) na wiare chyba nie bardzo mnie stac byc moze dlatego ze jestem realistka do upadlego tylko nadzieja jeszcze mi pozwala dzialac :) :)
SERPENTYNA
byc moze i tak jest ale cele tak czesto zawodza jak wiara i tego sie bardzo boje,chyba zbyt odczuwam wszelkie niesprawiedliwosci,a nadzieje jeszcze jakos czasami mnie ratuje przed zbzikowaniem
ALEXA
zeby to wszystko bylo takie proste jak sie o tym mowi :)
BESO78 to chyba tylko nalezy ci zyczec zeby wiara cie nie opuscila :) :) :)
DI
OdpowiedzUsuńniestey takich upadkow tez doswiadczylam, ale mnie chyba jednak do dzialania kierowalo co innego jak wiara,chyba to mozna nazwac sila wew.
DESTINY IKT
a dlaczego trzeba ?? czy dlatego ze tak jest przyjete?przeciez moze nas co innego w zyciu napedzac niekoniecznia wiara w cos lub kogos :)
ROZYNA
widze ze mamy te same odczucia to mle :) :)
MARIAPAR
ladnie to ujelas :)
BOZENA
moze tak moze nie, osobiscie nigdy sie nie zaliczalam do tych silnie wierzacych,mna w zyciu kierowalo i kieruja chyba jednak zupelnie ine wartosci :) :)
GREY WOLF
no jesli beda cyborki to moze nie beda tak bardzo cierpic z powodu niepowodzen :) :) a na zdjeciu jest stary mlyn w lasach szwarcwaldu, ta rynna plynela kiedys woda ktora napedzala kolo :) :)dziekuje za odwiedziny
I nadzieja i wiara są potrzebne. Wiara wcale nie musi oznaczać Boga, nadzieja nie musi umierać ostatnia. Człowieka przecież musi czegoś się trzymać!
OdpowiedzUsuńMyślę, że każdy z nas musi w coś wierzyć. Bo w takim razie po co nasze starania, plany ...
OdpowiedzUsuńCzłowiekowi "zagubionemu" chyba żyje się trudniej ...
"Aby żyć, człowiek musi kochać i wiedzieć, że jest kochany. To miłość wlewa w nas nadzieję, a nadzieja pozwala żyć miłością." ks. Jan Twardowski
OdpowiedzUsuńTe cytat nasunął mi się od razu.
Uściski.
Myślę że często mylimy wiarę z zaufaniem i z przekonaniem. Ludzie o których piszesz, Ci którzy zawsze trzymają się zasad są przekonani o swojej słuszności. To nie jest wiara. Wiara jest ślepa - wierzysz albo nie. Ich przekonanie na czymś się opiera - te przesłanki sa słuszna albo nie, ale są. Zaufanie to z kolei coś co mamy na podstawie obserwacji i analizy. Nie ufamy nikomu z zasady, bo to juz nie jest zaufanie tylko naiwność :D. Ja uważam, że żyje się po to by się doskonalić (w bardzo szerokim i wcale nieegoistycznym rozumieniu).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
KADARKA
OdpowiedzUsuńoczywiscie ze sa ale z pewnoscia nie sa zadnym nakazem, wiele jest wartosci w zyciu ktore nas napedzaja
AGNIESZKAmD
chyba wlasnie po to zeby moc znalesc swoje miejsce na ziemi
JOLANNA
:) :) :) :)
URDEN
z przyjemnoscia przeczytalam Twoj komentarz :) :)