...Głupie pomysły mamy
i
bliźniacza solidarność braterska...
Opowiem Wam historię co się dzieje kiedy mama w trosce o swoje pociechy zaczyna wymyslać ;).
bliźniacza solidarność braterska...
Opowiem Wam historię co się dzieje kiedy mama w trosce o swoje pociechy zaczyna wymyslać ;).
Czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci.
Ale żeby się o tym dowiedzieć czym na starość trąci, trzeba najpierw postarać się o to żeby w ogóle czymś trąciła ;). Ponieważ sama zaliczam się do ludzi którzy nie postafią nic nie robić, tym samym nie mogłam pozwolić żeby dzieci zajmowały się niczym, no powiedzmy inaczej nie mogłam tego zdzierżyc kiedy gnuśniały przed tv dostając po 1-2 godz.oglądania bajek mydlanych oczu i były "zmęczone" jakby conajmniej zrzuciły tonę węgla więc jak tylko nauczyły się jezdzić na rowerze wyganiałam ich na podwórze, kiedy podrosły już do takiego wieku że zaczął fascynować komputer ograniczałam siedzenie przy nim.
Tak więc szybko odbyła się nauka jazdy na rowerze z różnymi przygodami, było pływanie które fascynowało przez jakiś czas, no ale się znudziło, było żeglarstwo ale tu też jakoś nie załapali bakcyla, była nauka gry na instrumencie, trwa do tej pory na szczęście ale na nieszczęście zaczęli zdecydowanie za pózno, sporty szkolne w ogóle nie rajcowały, a własciwie to chyba była piłka ręczna przy której wybijali sobie paluchy, chciałam nawet żeby nauczyli sie tańca towarzyskiego, ale tu nie dali się namówić, szkoda :(
Próbowałam nawet zapisać ich do szkółki hokejowej ale po paru treningach stwierdzili że więcej nie pójdą bo trener za dużo się wydziera ;) może to i dobrze bo jakby tak nie daj boże im sie spodobało to teraz by pewnie bez zębów chodzili ;). Aż parę lat temu umyśliłam sobie jakby to było gdyby liznęli coś ze sportu zimowego, bo w koło słyszałam że ciągle ktoś wyjeżdza na narty, a oni śnieg lubią. Padło hasło snowboard, namyślali się ze dwa lata aż w koncu się zdecydowali, chyba dlatego że za bardzo wierciłam im w brzuchu.
No ale żeby mieć frajdę z takiego snowbordowania w górach dobrze byłoby przynjmniej wiedzieć z czym to się je, pobrali naukę w hali narciarskiej, spodobało się no i......
wyjechali.
Wiem z czym się kojażą zimowe sporty, z połamanymi gnatami :) ale nie chciałam wypowiadać głośno swoich myśli. Po tygodniu dostałam sms/a
....połamałem palucha u lewej ręki a M. w nadgarstku...
Wypchali się jednoczesnie na świat i żeby nigdy nie było wątpliwości że jeden z nich jest bardziej faworyzowany, wszystko było dzielone na dwa i robili zawsze razem, nawet oceny mieli jednakowe, bo uczyli się wpólnie więc umieli to samo, chorowali wspólnie, jak na razie mają wspólny samochód, i właściwie nic do tej pory co się odbywało razy dwa mnie nie dziwiło, ale to że sobie połamią oboje lewą rękę w życiu bym się nie spodziewała, teraz już wiem skąd się wzięło powiedzenie że
nieszczęścia chodzą parami
;) ;) ;)
Ale żeby się o tym dowiedzieć czym na starość trąci, trzeba najpierw postarać się o to żeby w ogóle czymś trąciła ;). Ponieważ sama zaliczam się do ludzi którzy nie postafią nic nie robić, tym samym nie mogłam pozwolić żeby dzieci zajmowały się niczym, no powiedzmy inaczej nie mogłam tego zdzierżyc kiedy gnuśniały przed tv dostając po 1-2 godz.oglądania bajek mydlanych oczu i były "zmęczone" jakby conajmniej zrzuciły tonę węgla więc jak tylko nauczyły się jezdzić na rowerze wyganiałam ich na podwórze, kiedy podrosły już do takiego wieku że zaczął fascynować komputer ograniczałam siedzenie przy nim.
Tak więc szybko odbyła się nauka jazdy na rowerze z różnymi przygodami, było pływanie które fascynowało przez jakiś czas, no ale się znudziło, było żeglarstwo ale tu też jakoś nie załapali bakcyla, była nauka gry na instrumencie, trwa do tej pory na szczęście ale na nieszczęście zaczęli zdecydowanie za pózno, sporty szkolne w ogóle nie rajcowały, a własciwie to chyba była piłka ręczna przy której wybijali sobie paluchy, chciałam nawet żeby nauczyli sie tańca towarzyskiego, ale tu nie dali się namówić, szkoda :(
Próbowałam nawet zapisać ich do szkółki hokejowej ale po paru treningach stwierdzili że więcej nie pójdą bo trener za dużo się wydziera ;) może to i dobrze bo jakby tak nie daj boże im sie spodobało to teraz by pewnie bez zębów chodzili ;). Aż parę lat temu umyśliłam sobie jakby to było gdyby liznęli coś ze sportu zimowego, bo w koło słyszałam że ciągle ktoś wyjeżdza na narty, a oni śnieg lubią. Padło hasło snowboard, namyślali się ze dwa lata aż w koncu się zdecydowali, chyba dlatego że za bardzo wierciłam im w brzuchu.
No ale żeby mieć frajdę z takiego snowbordowania w górach dobrze byłoby przynjmniej wiedzieć z czym to się je, pobrali naukę w hali narciarskiej, spodobało się no i......
wyjechali.
Wiem z czym się kojażą zimowe sporty, z połamanymi gnatami :) ale nie chciałam wypowiadać głośno swoich myśli. Po tygodniu dostałam sms/a
....połamałem palucha u lewej ręki a M. w nadgarstku...
Wypchali się jednoczesnie na świat i żeby nigdy nie było wątpliwości że jeden z nich jest bardziej faworyzowany, wszystko było dzielone na dwa i robili zawsze razem, nawet oceny mieli jednakowe, bo uczyli się wpólnie więc umieli to samo, chorowali wspólnie, jak na razie mają wspólny samochód, i właściwie nic do tej pory co się odbywało razy dwa mnie nie dziwiło, ale to że sobie połamią oboje lewą rękę w życiu bym się nie spodziewała, teraz już wiem skąd się wzięło powiedzenie że
nieszczęścia chodzą parami
;) ;) ;)
Faktycznie blizniacy bardzo jednojajowe, LO.
OdpowiedzUsuńZycze im szybkiego powrotu do zdrowia i sprawnosci.
A Tobie cierpliwosci bo pewnie nielatwo miec w domu trzech narzekajacych chlopcow.
Podoba mi sie Twe podejscie do edukacji synow - by cos robili zamiast siedziec.
Pozdrawiam serdecznie - Serpentyna
Zazdroszczę takiego rodziciela, ja jako jedynak sam musiałem wymyślać sobie zajęcie. Z bliźniakami tak jest... ;))
OdpowiedzUsuńNo, tak:) Dobrze,że nie nogi. Mimo wszystko, to chyba i tak zdrowiej jak siedzieć przy komputerze;) Mimo urazów świetnie się prezentują w sportowych uniformach:) Pozdrawiam i niech się zrasta:)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńnajważniejsze, że głowy mają całe. bez kasku NIE ma co kozaczyć .
OdpowiedzUsuńkoleżanki syn zabił się na stoku :( bez kasku snowbordował. zdrówka życzę :)
Ja juz miałam wiele okazji, by skorzystać ze sportów zimowych, ale jeszcze chyba nie dorosłam :D
OdpowiedzUsuńZ blizniakami tak jest,tylko pieluch ponoć jest nie podwójna a poczwórna ilość:))) Ciekawa jestem jakie to zajęcia będą preferować moi wnuczkowie. Na razie czterolatek zapowiada się na intelektualistę, dwulatek na sportowca.Dla mnie sporty zimowe skończyły się chyba czwartego dnia po tym, jak je zaczęłam.Złamałam kość krzyżową, boli mnie do dziś.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Z bliźniakami tak podobno bywa choć w tym przypadku to rzeczywiście zaskakujące.Mój młodszy syn ma bzika na punkcie alpinizmu.On szaleje a ja umieram z nerwów. Serdeczności.
OdpowiedzUsuńProszę przekazać wyrazy uznania i podziwu :D
OdpowiedzUsuńSERPENTYNA
OdpowiedzUsuńwiesz mnie sie tez tak wydawalo i wydaje ze to wlasciwa droga wychow. szkoda tylko ze druga strona tzn ta wychowywana widzi to inaczej :) :)
JESTEM 3XL
no powiedz to mojej mlodziezy hahahahah
KAPRYSIA
dziekuje :) no tez mi sie wydaje ze lepiej jak nogi,co prawda do szalencow nie naleza wiec mam nadzieje ze nic gorszego ich w przyszlosci nie spotka, terz to mieli po prostu pecha na jednego M.wpadl ktos i nieszczesliwie sie podparl reka mowil nawet ze go w ogole nie bolalo tylko potem w nocy spuchla, a drugi M tez sie pechowo poparl reka wyginajac ja za bardzo
DI
ano szczescie, do szalencow nie naleza wiec mysle ze cos takiego jak jazda bez kasow nie przyjdzie im do glowy
FIGO
spokojnie :) ....kiedys dorosniesz, to akurat nie ominie nikogo
ANABELL
mam nadzieje ze nie zakochaja sie w jednej kobiecie hahaha bo ciezko widze te igraszki milosne ;)no wlasnie moja siostra miala sklonnosci do zlaman,i tez mowi ze do tej pory je czuje, nie wiem czy nie przypadkiem odziedziczyli tej przypadlosci po niej :(
HANNA
oj to piekne zainteresowanie ale chyba tez bym sie podobnie jak Ty czula, ech gory zatykaja dech w piersiach ale woje je chyba latem :)
AURORA
jak im powiem ze ich ktos podziwia to im zaraz puls podskoczy hahaha
U bliźniaków wszystko jest po równo. Sporty zimowe są fajne, a coś złamać można i na prostej drodze. Tylko nie namawiaj ich do polityki(!)
OdpowiedzUsuńPOzdrawiam
przejrzałam bloga i nasuwa mi się jedno: przecudne zdjęcia!!!!!!!
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podobają, masz talent
Cisnie mi sie na usta: maja ciekawa Mame a tym samym Zycie!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Hihihi...! po pół godzinie możliwość komentowania sama się pojawiła. Jakoś trudno dzisiaj u Ciebie komentować... choć próbowałam obiema rękoma.
OdpowiedzUsuńŻyciowa historia. Matki tak mają, że swoim dzieciaczkom wszystko co najlepsze dają. No, przynajmniej takie próby poczynają.
A te Twoje bliźniaki są wspaniałe. Nie martw się, na snowboardzie łamliwość wielka ;) Mój syneczek też rączkę złamał, choć jeździ wspaniale już wiele lat.
Pozdrawiam serdecznie oraz życzę osiągnięcia wspomnianych u mnie sukcesów :) Halszka
Fantastyczny opis i fotki też. Kolory super. I na tych fotkach zima nie wydaje się być zimna:)
OdpowiedzUsuńSyn parę alt trenował kung-fu, potem jakąś inna sztukę walki i po złamania palca przeszło mu:)
eraz zaś lubi gotować i wymyśla różne przepisy i gotuję razem z mamą.
A ja bardzo lubiłem, lubię pływać. Mam uprawnienie ratownika wodnego.
Gratuluje synów snowbordzistów!
Dałem własnie nowy wpis
Hihihi...! po p godzinie moliwo komentowania sama si pojawia. Jako trudno dzisiaj u Ciebie komentowa... cho prbowaam obiema rkoma.
OdpowiedzUsuńyciowa historia. Matki tak maj, e swoim dzieciaczkom wszystko co najlepsze daj. No, przynajmniej takie prby poczynaj.
A te Twoje bliniaki s wspaniae. Nie martw si, na snowboardzie amliwo wielka ;) Mj syneczek te rczk zama, cho jedzi wspaniale ju wiele lat.
Pozdrawiam serdecznie oraz ycz osignicia wspomnianych u mnie sukcesw :) Halszka
Piękna opowieść z życia,,Ja mam dzieci Ania 13 lat Piotr 10 - tez napycham je -co prawda nie na siłę - ale z lekka ku różnym zajęciom..Chociaż wiem z góry ze przez te same zajęcia i problemy Ania przejdzie szybko ..a Piotrek do wszystkiego podchodzi z wielkim zapałem -i sa wielkie problemy..połamany ,oczka fioletowe - i tak się zastanawiam gdyby to były bliźnięta to czy lekko by szły przez życie czy raczej z wybojami..Dużo zdrowia życzę chłopakom --a Tobie cierpliwości..
OdpowiedzUsuńAZALIA
OdpowiedzUsuńto prawda, jak byli mali to ja pilnowalam zeby bylo po rowno nawet jak jeden narozrabial to obrywalo im sie dwom a teraz pilnuja sami siebie zeby przypadkiem jeden nie napracowal sie wiecej jak ten drugi, do polityki zupelnie sie nie nadaja nie te charaktery, zbyt spokojni :)
AGA
dziekuje bardzo :)
LA VIE....
jesli chodzi o mnie to zycie mogliby miec duzo ciekawsze gdyby tylko chcieli ale na sile nikogo uszczesliwic nie mozna :)
HALSZKA
no wlasnie te lamania hahah mysle ze musza sie jeszcze nauczyc upadac, dziekuej serdecznie :)
VOJTEK
dzieki ale tym razem to nie ja robilam zdjecia tylko jeden z braci M.a wiesz ze ja tez sie zastanawialam nad jakas wschodnia walka wsodu ale jakos widocznie malo konsekwentna bylam w tym kierunku hahahaoj ja bym nie miala nic przeciwko temu zeby gotowali hahah byloby cudownie ;)no to brawo dobrze miec kolege ratownika hahaa ja wody zawsze sie balam choc plywac umiem.
VENA7
wiesz ja na sile tez nie tylko baardzo konsekwentnie i z argumentami hahahah, a no dzieci male to i przygody zawsze jakies sa, i tak powinno byc zeby potem mieli co wspominac, przygody z nimi wynikaly z ich podobienstwa jak ktos przychodzil na skarde to zawsze mowli ze ... ktorys nich ale nie wiem ktory....problemow z nimi jako takich nie mialam, oni zawsze byli bardzo spokojni taki charakter zupelni inni jak ja :)
Rotwailerka Werda już nie żyje. Miała raka krtani. Misiek ma się dobrze. A lizaki kogutki i różne inne postacie to i ja pamiętam. Jeden dzień pracowałem nawet w fabryczce lizaków:)
OdpowiedzUsuńU nas na podwórka furmankami picach do piaskownicy co rok przywozili prosto z Wisły. My pomagaliśmy zwalić piach i od razu zbieraliśmy muszelki.
Było, minęło trzeba żyć dalej:)
Jeszcze raz pochwale fotki.
Zima na nich nie jest zimna!!!!!!!!
Wspanialy blog.Wiele mlodych osob moze z niego bardzo wiele skorzystac.Ale i ja juz wiekowa osoba tez znalazlam cos ciekawego.Fajnie piszesz.Pozdrawiam Halina
OdpowiedzUsuńZgrany team tworzą chłopaki, brawo:)
OdpowiedzUsuńAle już napewno wszystko ok....Wspaniali są.-łobuziaki....Pozdrowionka serdeczne zostawiam
OdpowiedzUsuńNajgorzej jak to w krew wejdzie. Po prostu nałóg wtedy.
OdpowiedzUsuńAle mnie się wydawało, że na najdroższej ulicy w Polsce to teraz powinny być jednak inne knajpy. Ale to tylko moje zdanie. W Irlandii mieszkałem pracowałem i jednak u nas dużo więcej się pieje i dużo więcej agresji jest. Tam w niedzielę alkohol można kupić dopiero od 13.
A jak do pracy idę to mijam TRZY SKLEPY CAŁODOBOWE Z ALKOHOLEM! Tego nie widziałem ani w Irlandii anie w Amsterdamie. To znaczy w takiej ilości.
Jeszcze raz muszę pochwalić Twoje zimowe fotki.
Vojtek
Dziękuję za wizytkę i ciekawy komentarz!
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że masz inne zdanie, tak powinno być. (przepraszam, ale nie wiem jak masz na imię). Oczywiście, że depresja jest poważną chorobą. To właśnie miałam na myśli. Nie melancholię. A jeśli chodzi o określenie: "upierdliwy", to też mi się nie podoba, dlatego właśnie go użyłam... Dosadnie określa taką osobę, czy osoby, jakie miałam na myśli. Pewnie nie bez kozery słowo: "upierdliwy" ("upierdliwość") jest w słowniku. Jest określeniem potocznym oznaczającym osobę nachalną, namolną, natarczywą, natrętną. I takich upierdliwych osób, czepiających się, denerwujących innych swoim perfekcjonizmem (prawdziwym czy wydumanym), a zapominających co to takt - jest wiele. Ja nie uogólniam, nie twierdzę, że wszyscy. Niektórzy.
Ja też nie uważam, aby dążenie do perfekcjonizmu było czymś złym... i też w niektórych dziedzinach dążę do perfekcjonizmu :)
Ależ oczywiście, że jest wiele osób, które dąsają się z byle powodu. Zwłaszcza narcystyczne.
Pozdrawiam serdecznie! Halszka
PS
Hihihi...a usuń proszę ten mój drugi komentarz z tymi esami-floresami.
Z tego, co ja wiem o życiu bliżniaków, zwykle ( może z jednym powszechnie znanym wyjątkiem) są wspaniałe, czyli łobuziaki, ale z finezją/fantazją i z tym, co nazywamy postawić na swoim albo wejść przez komin. A znam wspaniałych spryciarzy i niezwykle utalentowane artystki. Serdeczności.
OdpowiedzUsuńszczęście, że mama mądra i wymyślała im zajęcia, a lewa ręka ? zrosną się, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńj
Wiesz napisałem przecież nie wszystko, bo nie jestem anonimowy no i zaglądają tu też pewnie osoby niepełnoletnie:) Sporo rzeczy pamiętam i od czasu do czasu opiszę to co można napisać. Z tym szlifowaniem to już szło opornie i gorzej. No ale w życiu nie wszystko można mieć i z tym się należy pogodzić:)
OdpowiedzUsuńTo jeśli chodzi o Twój komentarz u mnie.
A takiej zimy jak na fotkach u Ciebie to na razie u nas nie ma. Wygląda to teraz na przedwiośnie. Ale pewnie zima wróci.
Pozdrawiam z Mazowsza
Vojtek
Ejże, "Lewym Okiem", a cóż to tak negatywnie nastawione jesteś do czyjejś zabawy, hę? Może by trzeba było raz od czasu prawym okiem łypnąć na świat, co?|:-)|Ja tez nie świętuję, ale obserwować radość innych lubię. Nie trzeba jej rozumieć do końca, wystarczy widzieć, że ludzie się sympatycznie bawią... nie robiąc przy tym nikomu krzywdy. Przecież życie takie krótkie!
OdpowiedzUsuńHihihi...! akurat, w Schwarzwaldzie ma nie być śniegu. Przecież Schwarzwald tonie w śniegu... w pięknym, mięciutkim białym puchu. A tak w ogóle, to zima co roku trwa do 21 marca.To tak tylko gwoli przypomnienia ;)
Pozdrawiam ciągle jeszcze zimowo oraz dziękuję za wizytkę! Halszka