12.06.2014

W poniedzialkowa noc...



troche juz nieaktualne ale wczesniej nie dalam rady


we wtorek byl taki chaos na drogach ze nigdzie nie mozna bylo sie dostac, na autostradach ogolna glugosc korkow wynosola do 300 km, niektorzy probowali zjezdzac z autostrad w nadziei ze dostana sie objazdem poprzez male miejscowosci, blokujac tym samym wszystkie mozliwe drogi


wieksza czesc ludzi w ogole nie dojechala do pracy



po upalnej sobocie i niedzieli w poniedzialek przeszedl nad moja miejscowoscia orkan, takich blyskawic to jeszcze nie widzialam, deszcz nie byl az taki straszny jak wiatr, dzewa lamyly sie jak patyczki


na szczescie nie zyjemy w obszaze katastrof klimatycznych

ps. przekonalam siebie do noszenia ze soba zawsze malego aparatu fotograficznego i po raz pierwszy naprawde sie z tego ciesze

24.05.2014

Tokyo po europejsku....



...czyli dzień Japoni w Düsseldorfie
Tydzien temu odbyła się ta impreza, byłam tam chyba po raz 3, w każdym bądz razie napewno zrobię sobie teraz kilkuletnią przerwę, za każdym razem mam podobne uczicia, jakoś mało tej Japoni


W samym Düseldorfie naliczono 450 japonskich przedsiębiorstw, wydaje mi się że dość sporo, niedaleko od dworca głównego jest cały kompleks japonskich firm, niewielka japońska dzielnica ze specjałami japonskimi,
 pewnie dlatego że ich tak dużo tutaj, mają swoje tradycyjne coroczne swięto.


 to co się na pierwszy plan rzuca w oko, to niesamowita ilość ludzi, 
cała impreza odbywa się przy starym mieśćie wzdłuż Renu, ładnie polożone miejsce i naprawdę spory odcinek aby pomieścić taką masę ludzi









gdzieś pomiędzy małe stragany stłamszone tym tłumem ludzi, w którym można było dać napisać swoje imię po japońsku lub jak kto wolał jakiś tekst, ale dostać się do tego straganu bylo wielkim szczytem, zdecydowanie za mało miejsca było na to przeznaczone


















można było próbować swoich zdolnosci w origami,
jeśli szczęsciarzowi udało się tam dostać










pograć w GO, wspaniała gra logiczna


lub przymierzyc kimono i zrobić sobie w nim zdjęcie, to wszystko wydawałoby się w zasadzie ciekawe,
ale zbyt mało straganów na tak wielką masę ludzi,





 mnie europejczykowi, Japonia zawsze kojarzyla się z gejszami, samurajami, walką sumo, domkami z pagodą, albo z parasolkami, ( szkoda ze było ich tak malo ) więc jak zobaczylam po raz pierwszy poprzebieraną mlodzież, zupełnie nie mogłam załapac o co chodzi












 Potem gdzieś wyczytałam że to postacie MANGA z komiksow, własciwie to chyba nie tylko z komiksów bo w Japonii nawet reklamy artykulów są z tymi postaciami rysunkowymi













 taka jest własnie ta dzisiejsza nowoczesna Japonia, kolorowa i trochę bardziej szalona jak my europejczycy, u mnie tylko mały wycinek, ale jaka ona jest naprawdę, można zobaczyć u koleżanki blogowej Ani która własnie tam przebywa i dzieli się z nami niesamowicie interesujacymi zdjeciami.

Holandia to tulipany i kwiaty, Chinczycy to smoki i lampiony, a my Polacy, jak my jesteśmy widziani za granicą ? Polak kojarzy się z wojną i wódką, przynajmniej u mnie, czy to nie smutne?

11.04.2014

Jak dobrze mieć sąsiada......

.....za holendra.....

Już od jakiegoś czasu, żeby nie powiedzieć lat, poszukiwałam materiału obiciowego o szer.160 albo cos zbliżonego do tego typu materialu, nachodziłam się wszędzie i to co spotykałam było na ogół w szer.140. a tu nagle wyczytalam w gazecie ze tuż za miedzą, u siasiada holendra :) odbywa się wielkie targowisko z materialami, w tym duża ilość materiałów obiciowych w róźmiarych ponadnormowych, no tego nie moglam sobie odpusić.

 




ponad 1000 m.kw. powierzchni, same materiały szczęka mi opadła ze zdziwienia, pomijam ze nie moglam uwierzyc własnym oczom 












kupic tam mozna było wszystko, od skór po guziki













 od gustu poprzez bezguście ;)















 nici, nitki i tasiemki









prawdziwy raj dla kobiety no i nie tylko bo widzialam tez sporo panów kupujacych materialy, szaleństwo dla osób kreatywnych, jak sobie tak chodzilam i ogladałam to zaczęłam żałować ze nie lubię szyć chociaż umiem.Coraz mniej sklepow z materiałami czy też  pasmanterią a jesli sa, 
to wybór niewielki, teraz to właściwie tylko zakup drogą internetowa jest opłacalny


 ja niestety nie należę do tego nowoczesnego stylu kupowania, ja lubię dotknąć i popatrzec.Holandia jest nie dużym państwem i nie ważne czy jest to jakis festyn, czy sprzedaż kwiatów czy też pokaz, ale muszę przyznać ze jeśli już coś zorganizują to jest to naprawdę godne podziwu, niemcy np sa nudni tu oprocz małych tygodniowych rynkow i targowisk ze starociami to niewiele jest., natomiast przodują w nakazach i zakazach Nie mogę zrozumieć dlaczego w jednym kraju się opłaca a w innym nie??? a żeby jeszcze było zabawniej, to pewnie 70% kupujących w przygranicznej holandi są niemcy

materiał kupiłam tylko kiedy ja uszyję, to co sobie umyslilam :(

14.02.2014

Moja boshka czyli....

 ....czapka z dredami....
Siedzenie na chorobowym czasami może wyjść na zdrowie, 
nie dość że odpoczęłam to jeszcze udało mi się coś stworzyć,


 "zaraziłam" się czapkami z książki "My boshi Mützenmacher" którą zobaczylam na regale z czasopismami do robótek ręcznych, dla zainteresowanych podam że wchodzią w modę od przyszłego sezonu znowu 
grube włóczki :) a czapki z niej robione są po prostu bombastyczne :):)
Boshi prawdopodobnie po japonsku znaczy czapka ale jak usiłowalam znalesść tlumaczenie na google to zupełnie inne znaczenie mi się pokazywało, ale Ania ktora obecnie pracuje w Japonni juz mnie poinformowala ze to boshi to faktycznie znaczy czapka,
tak wiec parę czapek z tej książki targnęło moim sercem ;)


o ile z kupnem książki nie było problemu tak z zakupem tej włóczki był maly galimatias.
Dredy na czapce są moim wymysłem, powstaly zupełnie przez przypadek, jest to nitka początkowa i końcowa zmieniającego się rzędu/ koloru, dopiero na przymiarce stwierdziliśmy ze dredy dodają czapce oryginalności, czego dowodem na to jest, że teraz syn jest zaczepiany na ulicy z pytaniem gdzie tę czapkę kupił :) co prawda zimy na czapkę nie było, ale tak mu sie spodobala że musiał ją założyć, własnie przypomniało mi się że jak byli mali i kupowałam im nowe buty to chcieli w nich spać :) :), zresztą ja też taka jestem, nowa rzecz musi być zaraz wypróbowana i już







zaletą tych wszystkich czapek jest jej łatwość i czas wykonania, czapki są robione półsłupkiem, szydełkiem nr.10 czas 2,5 godz. wadą była cena :( ( jeśli komuś się wydaje  że jest taniej jak się samemu robi, to jest w dużym błędzie ) oraz sama  włóczka (50%alpaka 50% czystej wełny, ktora podczas roboty okropnie wychodziła, miłam ją wszędzie na sobie, ale bardzo miła w dotyku i bardzo ładne intensywne kolory.Czapka z dredami ma jeszcze jedną zaletę jest dwóstronna ;) na wypadek jakby się dredy znudziły.










zamiarem było zrobienie 4 różnych czapek w różnych kolorach , ale się trochę przeliczyłam i na jedną czapkę zabrakło mi wlóczki więc jeden osobnik musi poczekać, powstały 3, z czego dwie poleciały jako prezent. Co prawda zimy nie było i nie ma, ale była ochota na zrobienie zimowych czapek, bo nie ma nic bardziej relaksujacego jak poddać sie rozkoszy hobbystycznej ;)

30.01.2014

Festyn Dickens`a....


Odpoczęłam i postanowiłam wrócic, 
w jakiś dziwny sposób prowadzenie bloga sprawia przyjemność :), więc myślę że od czasu do czasu będę się jednak pojawiać.
Wrócę również, myślę że już mogę powiedzieć że do wspomnień :) 
Bardzo chciałam wrzucić ten temat jeszcze przed świętami ale niestety nie udało mi się,
 Po artykule który zobaczyłam w gazecie, stwierdziłamm że muszę tam pojechać :)

Zawsze przed świętami gdzieś po 10 grudnia w Holandi w miejscowości Deventer  w historycznej częsci miasta Bergkwatier odbywa  się festyn zwiazany  z opowieścią Bożego Narodzenia oryginalny tytuł
 " Christmas Carol" Charlesa Dikens`a


W tym dniu można spotkać 900 postaci z tej opowieści w historycznych ubraniach, z artykułu dowiedziałam się że festyn odwiedza ponad 160.000 ludzi i należy się uzbroić w cierpliwość bo wejście na festyn może potrwać do 1 godziny. Przybyłam na miejsce punkt 11.00. był to czas rozpoczęcia wstępu  i wyglądało już mniej wiecej tak :)




ale był  to zaledwie mały odcinek który udało mi się uchwycić, jaka masa ludzi odwiedza ten festyn można zobaczyć na któtkim zwiastunie tutaj












dla ciekawości powiem że w tej kolejce czekałam 2 godz. ( na szczęście nie było mrozu ). Ulica była podzielona na dwie części, co pokazuje mniej wiecej zdjęcie, jedna strona była kolejką  a po drugiej stronie przechodziły lub przejeżdzały postacie z opowiadania i była to wspaniała okazja do fotografowania i tym samym zabiecie czasu, więc czekanie nie wydawało się nieskończonością




 








opowieści tej nie czytałam,
dlatego trudno mi było przypożądkować dane postacie które widziałam do postaci z opowiadania, ale wiem że ten siwy pan to SCROOGE









 Atmosfera była niesamowita, unoszące się zapachy grzanego wina, pieczonych słodkości, prażonych kasztanów, co krok można było posłuchać muzykantów lub chóry które śpewały świąteczne pieśni w wersji angielskiej z tamtych czasów,















Chwilami miałam wrażenie że jestem na planie filmowym :) innym razem, przenosiłam się myślami w tamte czasy próbując poczuć atmosferę  i róznicę warstw społecznych a jeszcze innym razem kiedy widziałam elegancko ubranch ludzi, kłaniających się panow w pas zdejmując cylinder, czułam się jak odmieniec ;) któremu brak kultury osobistej, :) :) zderzenie dwóch obcych sobie światów i kultur





Przypuszczam że część tych osób w kostiumach historycznych była aktorami, mimika twarzy, sposób poruszania się, można nawet by powiedzieć gra aktorska, chwilami myślałam że przeniósł te postacie wehikuł czasu :).Nie wszystko udało mi sie uchwycić aparatem tak jak chciałam, sytuacje działy się tak szybko że nie zdążyłam uchwycić momentu no i ta masa ludzi też nie zawsze pozwalała na swobodę fotografowania, Bawiłam się tam przednio, wcale nie potrzeba światecznego kiczu, świecidełek, mikołajów czy aniołów zeby poczuć atmosferę świat, holendrzy są po prostu wspaniali jeśli chodzi o organizowanie tego typu imprez.Zainteresowanych wiekszą ilościa zdjeć odsyłam tutaj












zobaczyłam sobie również część starego rynku która jest zdecydowanie perełką tego miasta, w tej częsci gdzie odbywał się festyn, jest oryginalnie zachowany charakter tego okresu, trochę na styl angielski, który niestety nie udało mi się utrwalić na zdjęciu ze względu na odbywający się tam festyn, być może uda mi się tam jeszcze raz wrócic